sobota, 1 grudnia 2012

4.

 Obudził mnie dźwięk budzika. Czułem się tak jakbym spał dziesięć minut. Nie mogłem zasnąć, bo cały czas myślałem o wczorajszej rozmowie z Vicky. Nie chciałem, aby tak to wszystko się skończyło. Nie chciałem abym był znienawidzony przez osobę na której skrycie mi zależy. Była dla mnie zbyt ważna.
 Przetarłem dłońmi twarz i usiadłem leniwie na łóżku. Bill musiał wstać wcześniej, bo nie było go w pokoju. Spojrzałem na jego kalendarz, który wisiał na granatowej ścianie tuż obok biurka. Podszedłem bliżej, aby upewnić się, że nie mam zwidów. Niestety wzrok mnie nie mylił. Dziś był 13 grudnia. Victoria kończyła 15 lat. Opałem czoło o rękę, która przywarła do ściany. Czemu akurat dzień przed jej urodzinami musiałem się z nią awanturować ? Już dawno kupiłem dwa bilety na koncert zespołu "Wild Angels", który uwielbiała. No tak, teraz to już ze mną nigdzie nie pójdzie. A tak się starałem. Jak zwykle nie wyszło.
 Westchnąłem głęboko i podszedłem do torby z której wyciągnąłem jasno brązowe spodnie i czarno-szary sweter w poziome paski, który dostałem od Vicky na 17 urodziny. Uwielbiałem go. Pospiesznie się ubrałem, a na moje brązowe włosy o kolorze cynamonu nałożyłem żel i rozczochrałem je na jedną stronę. Z torbą pełną książek, przewieszoną przez ramię, zszedłem na dół do kuchni, gdzie Emily czekała za śniadaniem.
-Hej. Jak się spało ? - rzuciła wesoło na powitanie z uśmiechniętą buzią.
-Cześć. Nie najgorzej. A gdzie reszta ? - podpytałem choć wiadome było, że interesuje mnie wyłącznie jedna osoba.
-Harry w pracy, ma razem z zespołem jakieś spotkanie przed wigilijnym koncertem*. Bill przypomniał sobie, że ma książki do biblioteki do zwrócenia, więc wyszedł wcześniej, a Vicky mówiła, że musi przed szkołą porozmawiać z Ian'em, więc także wyszła. - wypowiedziała jednym tchem jednocześnie nakładając mi świeże jajka na talerz.
-Mhm... - burknąłem i upiłem łyk soku po czym chwyciłem sztućce.
-Oj Louis Louis... - Emily westchnęła, kiwając głową, a ja ściągnąłem brwi nie wiedząc o co jej chodzi. Przecież nic takiego nie powiedziałem. W zasadzie to ja nic nie powiedziałem. - W czym Ci ten Ian musiał zaszkodzić skoro tak go nie lubisz...
Westchnąłem. Miałem ogromną chęć pokazać jej moją brew i powiedzieć, że dokładnie w tym, ale wolałem jej tego oszczędzić i trzymać się wersji, że przewróciłem się na deskorolce w skate parku.
-Po prostu. Zgrywa cwaniaka na całą szkołę i tyle. - dokończyłem pospiesznie śniadanie nie mając najmniejszej ochoty czekać na kolejne dla mnie oczywiste pytania. - Dziękuję Emily. Lecę. - wstałem i ruszyłem do wyjścia. Zasznurowałem buty, ubrałem płaszcz, szalik i wyszedłem. Normalnie do szkoły jeździłem na moim BMX-sie lub na deskorolce, lecz przez te białe płatki, które spadły z nieba, niestety musiałem odpuścić. Nie tęskniłem za gipsem, który przez moje wygłupy dość często musiałem znosić.
 Doszedłem do szkoły i widząc uśmiechniętą Vicky skrzywiłem się. Powinienem się cieszyć, lecz co to za powód skoro ona jest szczęśliwa, bo między nią, a Ian'em wszystko w porządku. A mnie nie chce zaszczycić swoim spojrzeniem. Długo tego nie zniosę...

♦♦♦

 Zrzuciłem z siebie płaszcz i szalik, i podążyłem do kuchni z której dobiegał niesamowity zapach.
-Co gotujesz Harry ? - zagadnąłem, podczas gdy on przewracał coś na patelni.
-O hej Louis. - nie odpowiedział mi od razu. Przez chwile zamilkł i uśmiechnął się delikatnie, a jego oczy znalazły się za mgłą. Zawsze tak miał gdy wypowiadał moje imię. Przypominało mu to o moim ojcu. Wtedy najbardziej żałowałem, że nigdy nie mogłem go poznać. - Yyy... Robię specjalny obiad dla Victorii z okazji jej urodzin. - odpowiedział wyszczerzając zęby.
-Blee... Znów te robale. - jęknąłem wiedząc, że ulubionym przysmakiem Vicki są krewetki. Harry się zaśmiał i pomachał mi przed oczami jedną krewetką. - Weź to. Ble. Fuj. - odsunąłem głowę w tył, a ten ze śmiechem zjadł to... coś. W tym samym momencie do domu wparowała Vicky razem z Bill'em.
-Hej tatuś. - podeszła do ojca i ucałowała co w policzek. - Krewetki ?! Dziękuję dziękuję dziękuję ! - podskoczyła wesoło i pocałowała ojca w drugi policzek, a ten zaśmiał się uszczęśliwiony.
Ja natomiast przewróciłem oczami i podążyłem na górę.

♦♦♦

 Leżałem na łóżku i biłem się sam ze sobą. Iść czy nie iść. Przecież nie może mnie bardziej znienawidzić prawda ? Spróbować zawsze można. Mimo iż podczas obiadu ani razu na mnie nie spojrzała. Podniosłem się z miejsca i wyjąłem dwa bilety z mojego portfela. Była godzina 19. Koncert miał się zacząć o 20. Ruszyłem do pokoju Vicky. Stanąłem przed zamkniętymi drzwiami i odetchnąłem. Zdecydowanie zapukałem, a po chwili usłyszałem kroki dziewczyny. Otworzyła mi drzwi z z uśmiechem, lecz gdy ujrzała, że to ja mina jej zrzedła.
-Hej... Em... Wszystkiego najlepszego ! - zacząłem głupkowato, lecz Vivi miała wciąż taką samą, tęgą minę. - Słuchaj... Kupiłem...
-Daruj sobie. - przerwała mi. - Cokolwiek przygotowałem to będziesz niestety musiał to odwołać, bo ja właśnie zbieram się na imprezę do Ian'a. Dziękuję za życzenia. - i zamknęła mi drzwi przed nosem. Poczułem się jak ostatni kretyn. Potraktowała mnie jak śmiecia. Ale... Czy ja w ogóle liczyłem, że się zgodzi ?
Idzie na imprezę do Ian'a ? Nie podoba mi się to. Czy ja już jestem przewrażliwiony ? Ale na prawdę czuje, że stanie się coś złego...

♦♦♦

 Zegar wybił 23. Chodzę po pokoju już od trzech godzin i rwę sobie włosy z głowy. Minęła następna minuta... Nie... ja tak dłużej nie wytrzymam. Myślami cały czas jestem na tej imprezie. Co tam się dzieje ? Czy Vicky jest bezpieczna ?
 Nie wytrzymałem. Zszedłem na dół, ubrałem się i wyszedłem nic nie mówiąc komukolwiek. Włożyłem ręce do kieszeni i ruszyłem szybkim krokiem w stronę domu Ian'a. Z moich ust wydobywała się para. Mróz piekł mnie w uszy, ale nie poddawałem się. Musiałem się upewnić czy z Vicky wszystko w porządku. Nawet jeśli miałaby się nigdy do mnie nie odezwać. Troska o nią była silniejsza.
 Z daleka dało się słyszeć głośną muzykę wypełniającą dom Lawson'a. Otworzyłem drzwi bez najmniejszego oporu. I tak nikt by mnie nie zauważył. Nie wiedziałem, że ten dom jest w stanie pomieścić tyle osób. Panował niesamowity chaos. Porozlewany alkohol, wszędzie jakieś śmieci, plastikowe kubki, ledwie utrzymywający się na nogach ludzie przekrzykiwali się nawzajem. Tylko gdzie jest Victoria ? Gdzie Ian ?


* Harry jest managerem. Także, żeby ktoś nie pomyślał, że chodzi to o One Direction, bo oni tak formalnie już nie istnieją :-P


_____________________________________________
 Kochane dziękuje za cierpliwość ! Na prawdę pod koniec semestru jest nawał pracy O.o ! Ale pomijając już to, dziękuję za ponad 3 000 wyświetleń, za 27 obserwatorów i wszystkie wszystkie komentarze, oraz nominacje do Liebster Award ! Jesteście kochane <3 Jak myślicie co będzie dalej ? Co w ogóle sądzicie o bohaterach ? Jestem bardzo ciekawa !
Kocham
black.character

13 komentarzy:

  1. Za krótki! xD Hmm.. Louis naprawdę musi być zakochany w tej dziewczynie. Szkoda, że ona nie zauważa tego jak naprawdę między nim a Ianem jest. Mam nadzieję, że na końcu nie chodzi o to o czym myślę.. xD
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze wspaniały rozdział tylko krótki XD Bohaterowie są ciekawi, tylko ten Ian.... Yyy XD Dziwny typek. Czekan ma kolejny.
    Pozdrawiam,
    N.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że blog jest z rozdziału na rozdział coraz ciekawszy. Uwielbiam takiego Louisa, który przypomina ojca,a zarazem jest jego całkowitym przeciwieństwem. (;

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest świetnie. Lou jest taki mrymraśny. Taki zbuntowany, tajemniczy... Uwielbiam go.
    A Harry biedactwo ciągle cierpi po stracie Louisa... seniora?! Dziwnie to brzmi xd Szkoda mi go :c
    Vicky jest dziwna. Nie lubię jej. Może dlatego, że ma fochy na Louisa, a jego za to lubię xd
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w ogóle nominowałam Cię do Liebster Award ;)

      http://turning-into-a-monster.blogspot.com/2012/12/liebster-award.html

      Usuń
  5. Tak... Króciutki. ; (
    Ale i tak świetny i tak .;p
    Oj, Vic ! Zgryźliwa , nie ma coo ;D

    http://and-let-me-1d-kiss-you.blogspot.com/
    Lukniesz . ?

    OdpowiedzUsuń
  6. No i chyba to o czym mówił Ian właśnie będzie się dziać ;c

    OdpowiedzUsuń
  7. P.S. Nominowałam Cie do LIBSTER AWARD ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech wejdzie jak burza do sypialni i ich siłą rozdzieli a przyokazju Ian go spierze i wyląduje w szpitalu xD
    Tak tak za dużo gadam... :P
    Powodzenia w pisaniu xD

    Ps. PISZ to dłuższe bo tam do cb zajde i skopie tyłek!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero dzisiaj dostrzegłam, że kontynuujesz pisanie tej historii i szczerze powiedziawszy mordka mi się cholernie ucieszyła. Widzę, że Louis to ciężki przypadek aczkolwiek czuję, że w głębi serca jest dobrym chłopakiem. Tak troszczy się o Victorię... niech ona wreszcie to doceni bo aż mi się serce kroi. Już zdążyłam pokochać młodszego Louis'a dlatego mam też nadzieję, że wszystko mu się poukłada. Niech chłopak się weźmie w garść, przeprosi Victorię i walczy o nią! :)
    Pozdrawiam, Ania x

    OdpowiedzUsuń
  10. Heh ... Cudowny rozdział <333
    Masz wielki talent :D A i wspaniałe pomysły na tego bloga ;)
    Czekam na nexta ^^
    Ściskam, całuje i pozdrawiam ;*

    milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com <-- Zapraszam ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. hej czekam czekam i czekam i zapraszam do mnie jesteś na liście nominowanych http://luck-or-bad-luck.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam na nowy rozdział na http://live-truth-love.blogspot.com, jeśli nas nie czytasz również zapraszam, myśle, że ci się spodoba, obserwuj, komentuj, wyrażaj swoją opinię,z góry przepraszam za spam. xx - Molly

    OdpowiedzUsuń