- I jak byłeś grzeczny ? Bo wujek Harry mówił, że problemów nie było. - zagadała mama gdy ledwie wsiedliśmy do auta.
- Wszystko w porządku. Na badaniach byłem, wziąłem Victorię na koncert Wild Angels z okazji jej urodzin. - odpowiedziałem, a ta pokiwała głową. - A co u wujka Liam'a ?
- Planują przeprowadzkę do Nowego Jorku, bo Lola ma dostać awans.
- Nieźle sobie radzą.
Do końca trasy nie bardzo ich słuchałem. Czekałem aż będę mógł wysiąść z auta, wziąć prysznic i położyć się by pomyśleć.
- A wyniki badań będą jutro tak ? - zapytała mama gdy dojechaliśmy, a ja pokiwałem głową po czym odpiąłem pas i wyszedłem z auta z torbą podążając w stronę drzwi wejściowych. Poczekałem aż Niall podejdzie i użyje klucza. Unikał mojego wzroku. W sumie rzadko próbował nawiązać ze mną kontakt i słowny i wzrokowy. Poddał się, bo po prostu wiedział, że będę pasywny. Trudno. Brzydziłem się kłamstwem, więc nie zamierzałem przystawać z kłamcami. Gdy wreszcie drzwi się otworzyły przeszedłem przez nie i poszedłem na górę do swojego pokoju. Tak jak chciałem wziąłem prysznic i rzuciłem się na łóżku z telefonem w ręce. Na wyświetlaczu miałem nowe zdjęcie. Byłem na nim ja wraz z roześmianą Victorią. Zrobiłem je podczas koncertu. Dziewczyna pokazywała z radością całe swoje uzębienie. Przejechałem opuszkiem palca po ekranie gdy do pokoju weszła mama uprzednio pukając.
- Jak się masz skarbie ? - zapytała przysiadając na łóżku. Rozejrzała się wokół. Pokój nie zmienił się aż tak bardzo od kilku lat. Tylko na ścianie przybyło więcej plakatów i moich rysunków. Jeden jedyny plakat z zespołem mojego ojca był przyklejony do drzwi. Wzrok kobiety spoczął na moim stoliku nocnym. Uśmiechnęła się delikatnie widząc zdjęcie mojego taty w ramce. Bałem się, że zaraz wypowie słowa których tak nie lubiłem.
- W porządku. - powtórzyłem po raz kolejny te same słowa co w aucie.
- Ciocia Lola zapraszała nas do siebie na święta, ale odmówiliśmy, bo wiemy jak boisz się latać, a nie zostawię Cię samego. - powiedziała, a ja zwróciłem na nią swój wzrok. Twarz miała przygnębioną, ale puściła mi delikatny uśmiech.
- Dziękuję. - odpowiedziałem jej, a ta wyraźnie się rozchmurzyła. Dlaczego ja tak ją raniłem ? Dlaczego musiałem być takim draniem, że moja własna mama musiała czuć ból gdy ze mną rozmawiała... - W takim razie święta w Londynie ? - zagadałem, a ta pokiwała głową.
- Ostatnio spędziliśmy je u wujka Zayn'a, więc teraz albo u nas albo u Harry'ego. - puściła mi oczko, a ja pokiwałem głową. - Dobrze to ja idę położyć Brooke, bo pewnie Niall już ją wykąpał. Dobranoc słonko. - przybliżyła się do mnie i pocałowała w czoło.
- Dobranoc mamo. - odpowiedziałem, a ta z uśmiechem opuściła mój pokój. Naprawdę nie potrafiłem choć tyle zrobić dla tej kobiety ? Okazać jej trochę miłości ? Spojrzałem ostatni raz na wyświetlacz telefonu i ujrzałem tam wiadomość.
"Będziesz czekał na mnie pod szkołą ?"
Vicky. Uśmiechnąłem się do ekranu. Dziewczyna moich marzeń chce abym to JA za nią poczekał. Cieszyło mnie to niesamowicie ale rozumiałem, że to też pewnie dlatego, że bała się spotkania z Ian'em...
"Oczywiście. Ale w zamian proszę moją ulubioną kawę".
"Nie ma sprawy. Do jutra. Dobranoc."
"Dobranoc".
Odłożyłem telefon i uśmiechnąłem się. Znowu. Nie mogłem uwierzyć, że to dzięki jednej osobie tak się zmieniam. Może to ona zmieni mnie na dłużej ?
Wstałem o dziwo uszczęśliwiony co jest dość dziwne patrząc z perspektywy ucznia, który ma sprawdzian z matematyki lecz dobrze wiedziałem, że matma jest moją dobrą stroną, a do tego rano wesprze mnie nie kto inny jak ta urocza dziewczyna.
Po tym jak ubrałem świeże ubrania zszedłem na dół z torbą przewieszoną przez ramię. Poszedłem do kuchni, by zjeść jakieś szybkie śniadanie.
- Cześć mamo. - rzuciłem widząc kobietę krzątającą się po kuchni. Sięgnąłem sobie mleko z lodówki i zalałem płatki musli.
- Cześć synku. Mógłbyś dziś po szkole zająć się Brooke ? Muszę dłużej zostać w pracy, a Niall ma pomóc Harry'emu w jakiejś sprawie. - zapytała, a ja pokiwałem głową.
- Wracam dziś o 14 także nie ma problemu. - czyli jednak postanowiłem zastopować z byciem chamem tak ? Nawet nie kontrolowałem swoich odruchów.
- Dziękuję. A co Ty taki rozweselony ? - zapytała gdy do pomieszczenia wszedł mój młodszy brat Liam. - Kochanie proszę załóż dziś ten cieplejszy sweter. Na dworze jest mróz, a Ty dopiero byłeś chory. - powiedziała do nastolatka, a ten przewrócił oczami lecz posłusznie ruszył do pokoju się przebrać. Ja odłożyłem puste naczynia do zmywarki. - Więc ? - zapytała, a ja zmarszczyłem brwi. Myślałem, że Liam przykuł jej uwagę i już zapomniała o mnie.
- Emm... Tak po prostu, bez powodu. - odpowiedziałem po czym uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem do wyjścia. Ubrałem swoje buty, płaszcz i szalik po czym zabrałem klucze i wyszedłem z domu. To ja miałem czekać na Victorie, nie ona na mnie, a była już godzina 7:40, więc przyspieszyłem kroku. Zająłem miejsce na jednej z ławek i mimo iż było zimno, miałem zamiar czekać, tak jak obiecywałem. Wzrokiem wypatrywałem Ian'a, żeby nie zaszedł mnie od tyłu ze swoimi osiłkami lecz nie pojawił się. Zamiast niego ujrzałem wysiadającą szatynkę z auta, w którym siedziała Emily i kiwała w moją stronę, trzymającą dwa kubki w swoich drobnych dłoniach. Szła w moim kierunku z szerokim uśmiechem.
- Hej Lou. - odezwała się swoim cudownym głosem po czym podała mi kubek z kawą i... przytuliła mnie. Odwzajemniłem z największą radością uścisk. Czułem, że nasze relacje się zmieniły. Miałem nadzieję, że te zmiany nie ustaną w jednym miejscu.
- Witam pokręconą. - odpowiedziałem po czym przeczesałem ją po włosach co bardzo ją drażniło, ale przy okazji robiła uroczą, obrażoną minkę. - I dziękuję. - dodałem po czym łyknąłem kawy, która rozgrzała moje zmarznięte ciało.
- Jak jeszcze raz potargasz mi włosy to Ci ją odbiorą. - wskazała palcem na kubek, a ja zaśmiałem się słysząc jej ton głosy, którego miałem się chyba przestraszyć.
- A może chcesz oddać ? - zapytałem nachylając się, by mogła dosięgnąć moich włosów lecz ta tylko prychnęła, bo doskonale wiedziała, że moje włosy za każdym razem są w nieładzie. - Rozumiem, że wygrałem ? - zapytałem z triumfalnym uśmiechem, a ta tylko zdzieliła mnie ręką i ruszyła w stronę drzwi szkoły koło których kręciło się coraz więcej uczniów.
- Zaczynam matmą. - wykrzywiła usta wyrażając ogromny wyraz czego ja kompletnie nie rozumiałem.
- Przecież matma jest świetna! - po tych słowach dziewczyna ponownie prychnęła i zaczęła przedrzeźniać mój głos.
- "Matma jest świetna, a ja jestem ogromnym mózgiem, który nie ma problemu z niczym prócz z samym sobą" - udawała mój głos robiąc przy tym głupie miny.
- Tsss... spadaj. - odgryzłem się po czym weszliśmy roześmiani do szkoły, a ja odprowadziłem dziewczynę pod klasę. - Ty zaczynasz matmę, a ja zaraz po Tobie mam sprawdzian także proszę, nie wyprowadzaj profesora z równowagi. - dopowiedziałem szczerząc się przy tym, a ta uniosła brwi do góry.
- Proszę Cię, nawet gdyby ktoś ukradł mu zdjęcie jego kota, które ma na biurku to dałbyś radę zaliczyć sprawdzian na najlepszą ocenę.
- Oj już proszę, nie przesadzaj, bo się rumienię. - odpowiedziałem i ponownie już dziś się uśmiechnąłem. Nie mogłem uwierzyć w to, że to takie łatwe i jednocześnie wspaniałe. Może rzeczywiście czas na zaakceptowanie swojego życia i brania z niego co się da ? Dzwonek zadzwonił, a ja puściłem oczko dziewczynie i ruszyłem w stronę swojej klasy.
Wracałem właśnie do domu uśmiechając się do telefonu na widok wiadomości, którą otrzymałem po pierwszej lekcji.
" Powodzenia mistrzu nie muszę Ci życzyć, więc dostań choć raz jedynkę, żebym czuła, że rozmawiam z kimś na moim poziomie".
Victoria miała niesamowite poczucie humoru i potrafiła się ze mną porozumieć jak nikt inny. Chciałem, by nasza bliższa znajomość trwała jak najdłużej. Otworzyłem drzwi i rzuciłem torbę przy wyjściu po czym rozebrałem się.
- Już jestem Liam. - rzuciłem w przestrzeń po czym podążyłem do salonu gdzie pewnie przebywał mój brat z siostrą. Zamiast nich spotkałem tam mamę z Niall'em. - Miało Was nie być. - rzuciłem pierwsze co mi przyszło na myśl.
- Musimy porozmawiać. - oznajmiła mama, a ja zastanawiałem się o co może chodzić. Może Ian podał mnie na policję za pobicie i wtargnięcie do jego domu ? Akurat na to miałem powód. Po chwili dojrzałem, że moja rodzicielka trzyma w rękach jakieś papiery. - Przyszły wyniki badań. - dopowiedziała, a ja bałem się, że pewnie znów będę musiał brać te ohydne tabletki na niedobór żelaza. - Louis... Będziesz musiał mieć przeszczep nerki, ponieważ nie funkcjonują prawidłowo. - oznajmiła, a ja zbladłem. Czyli zacznie się teraz panika, że dopadnie mnie z czasem coś gorszego, jak ojca.
- Mhm... No to... Będę musiał znaleźć dawcę. - powiedziałem po czym opadłem na fotel na przeciwko rodziców.
- Dostaniesz nerkę od Niall'a. Zgodził się, a ja niestety nie mogę Ci jej podarować. - odpowiedziała, a we mnie się zagotowało i zerwałem się na równe nogi.
- Że co ?! Chyba sobie żartujesz ?! Nie wezmę nerki od tego ćpuna ! Wolę już zdychać ! - wyrzuciłem wszystko jednym wydechem po czym ujrzałem przerażone i zszokowane spojrzenie Niall'a. Czyli się wydało. Czułem jak moje tętno przyspiesza, a temperatura ciała wzrasta. Z tego już się nie wymiga.
____________________________________________________
Macie 10 no i wiecie już dlaczego Louis tak nienawidzi Niall'a. Ale więcej w następnym rozdziale ;))
Dziękuję, że ktokolwiek czyta i będę dla tych kilku osób pisać. Prawdziwi fani przetrwali lecz inni albo mnie opuścili ze względu na to jak długo nie pisałam lub dlatego, że po prostu zapomnieli o mnie i o całym opowiadaniu. Ale podejrzewałam, że tak się stanie ;)) Szkoda.
Kocham
black.character
Nie wierzę... o.O Niall ćpunem? Mój kochany, niesamowity, wspaniały Horan ćpunem? Nosz... Tyle lat minęło, ale nie potrafię obwiniać blondyna... xd
OdpowiedzUsuńTylko nadal nie rozumiem Louisa... W porządku, Niall jest ćpunem (chcę wiedzieć więcej w tej sprawie, więc wiesz... :> nie wyobrażam sobie, że nie będzie kolejnego rozdziału..), ale to nie zmienia faktu, że to on troszczył się o niego, to on zajął miejsce jego ojca, to on zaopiekował się jego matką, to on stworzył mu dom... "Czyli się wydało"... Czyli musiał wiedzieć o tym przez bardzo długi okres czasu i co? Dlaczego nikomu nie powiedział wcześniej? A tak poza tym... Mam nadzieję, że Lou wyzdrowieje... No i cholercia, mam nadzieję, że kontakty z ojczymem się też poprawią :D
Kocham, kocham, kocham! Życzę weny! :D Ach, tęskniłam za Twoimi rozdziałami, wiesz? :D
Pozdrawiam,
Kinga.
@xXyKingayXx
Ohohoh Kiniu bez paniki wszystko się wyjaśni, Twój Niall'erek nadal jest kochanym Niall'erkiem, to tylko mój Niall'erek z mojej wyobraźni ma mroczną przeszłość xd Dziękuję, że czytasz i też stęskniłam się za Twoimi opiniami na temat rozdziałów! ;**
Usuńpozdrawiam
black.character
<3