niedziela, 2 lutego 2014

8.

 Niedziela. Spałem może z pół godziny. Cały czas w moich uszach rozbrzmiewały słowa "Jesteś dobrym przyjacielem". Przyjaciel... Powinienem się cieszyć w końcu byliśmy z Vicky sobie bliscy, lecz zabrzmiało to tak jakby nie dało się tego zmienić. Jakbym nie mógł być kimś więcej. Przyjaciel to najwyższe stanowisko.
 Podniosłem się z łóżka po czym wyciągnąłem z walizki nowe rzeczy. Wziąłem szybki prysznic po czym ułożyłem swoje włosy i zszedłem na dol na śniadanie. Pragnąłem zobaczyć Victorie lecz jednocześnie balem się, ze stanowisko przyjaciela nie jest dla mnie zadowalające i nie będę chciał na tym poprzestać. Balem się, ze będę chciał przekroczyć pewne granice i tym samym ona nie będzie chciała mnie znać... Ale ja już nie potrafiłem traktować jej inaczej. Kochałem ja... i to chyba przez ta miłość jestem taki oziębły dla wszystkich. Nieodwzajemnioną miłość. Tylko jak jestem z nią mam ochotę się uśmiechać.
- Dzień dobry - odezwałem się poszukując w kuchni wzrokiem dziewczyny lecz nie było jej jeszcze na dole.
- Hej Louis. To co chcesz na ostatnie śniadanie u nas ? - zapytała Emily, a do mnie dopiero po chwili doszło, że dzisiaj wracają rodzice i tym samym ja wracam do siebie.
- Mogę prosić o tosty z dżemem ? - zapytałem grzecznie podchodząc do lodówki po czym wyjąłem mleko i nalałem sobie do szklanki.
- Ależ oczywiście. Mam nadzieję, że będziesz nas częściej odwiedzał. - odpowiedziała po czym uśmiechnęła się do mnie i puściła mi oczko.
- Jeżeli nie sprawiam problemów to z chęcią, bo nawet lepiej się tu czuję. - kobieta trochę posmutniała i westchnęła głęboko. Kolejna osoba, która uważa mnie za chama, który nie potrafi docenić własnych rodziców. - Dziękuję. - dodałem gdy ta postawiła przede mną talerz z tostami.
- Cześć. - po schodach zbiegła właśnie Vicky, a ja aż zakrztusiłem się. Ta podeszła i poklepała mnie po plecach. - Czym Cię trują ? - zapytała po czym uśmiechnęła się szeroko do swojej mamy. - Dostanę też ?
- Jasne słoneczko. - odpowiedziała blondynka stawiając przed dziewczyną już gotowe grzanki.
- A gdzie tata ? - zapytała poszukując swojego ojca, który właśnie wbiegł do kuchni.
- Aż tak ze mną tęsknisz ślicznotko ? - zapytał z uśmiechem po czym pocałował córkę w głowę i podszedł do małżonki, by ją również ucałować. Patrzenie na rodzinę Styles'ów było czymś wspaniałym. Było w nich tyle szczęścia i miłości. Nie to co u mnie. A może się mylę i tylko w moich oczach tam to wygląda ? Lub tylko przeze mnie tak jest, że nie potrafimy się porozumieć ? - Jak było na koncercie ?
- Świetnie ! Tato widziałam Chris'a i resztę. Dali tak przewspaniały koncert, że z chęcią przeszłabym się jeszcze raz. Po prostu Louis spisał się na medal. Te bilety były strzałem w dziesiątkę ! - Vicky wręcz wypluwała z siebie słowa z prędkością torpedy. Nadal była ogromnie podekscytowana wczorajszym wieczorem. Ja się tylko zaśmiałem. Znów dzięki niej.
- Hmm... Czyli postawiłeś nam wysoką poprzeczkę. W przyszłym roku będziemy się musieli nieźle postarać, żeby ją zadowolić. - zwrócił się do mnie, a ja podniosłem ręce w geście poddania się.
- A co ja na to poradzę, że jestem genialny. - odpowiedziałem skromnie, a kuchnia wypełniła się naszymi śmiechami.


♦♦♦


 Pakowałem swoje rzeczy w pokoju Bill'a słuchając wraz z nim radia, które nastawił na swojej wieży.
- Louis mam pytanie... - zaczął młody, a ja spojrzałem na niego ściągając brwi co miało oznaczać, że czekam na dalszą część jego wypowiedzi. - Jak mam umówić się z dziewczyną jeżeli ta nawet nie wie, że istnieje ? - zapytał patrząc nieśmiale próbując schować oczy za swoimi blond lokami, a ja się zaśmiałem.
- A dlaczego pytasz o to mnie, a nie Harry'ego ? Przecież on za swoich czasów był niesamowitym podrywaczem, zna się pewnie na tym lepiej niż ja. - odparłem po czym wróciłem do pakowania ubrań.
- No ale Ty jesteś chyba młodszy niż mój ojciec, więc chyba lepiej wiesz co zrobić ? W sensie, że kiedyś chyba inaczej się podrywało dziewczyny niż teraz. - po tych słowach po prostu zacząłem się głośno śmiać i aż padłem na podłogę. - Ok nie było pytania, zapomnij. - rzucił po czym padł na łóżko i zaczął w powietrzu odbijać piłkę.
- Przestań. Wyobraziłem sobie minę Harry'ego gdy słucha jak mówisz o nim jak o jakimś eksponacie z muzeum. - Po tych słowach blondyn dołączył do mojego śmiechu. No ale problem nadal pozostał. I jak ja mam mu coś poradzić ? Co prawda Vicky wiedziała, że istnieje, ale sam nie miałem pojęcia co zrobić dalej, by móc być chłopakiem, który stara się o jej względy. Wstałem z ziemi i podszedłem do łóżka. - Zrób mi miejsce. - gdy chłopak się przesunął, rzuciłem się na miękką pościel i zabrałem głęboki oddech. - Ale ona serio nie ma pojęcia, że istniejesz ? Myślałem, że kojarzą Cię jako syna Harry'ego Styles'a.
- Właśnie to jest w niej takie wyjątkowe, że ona nie kojarzy mnie z bogatym dzieciakiem managera, byłego członka zespołu, którym podniecała się pewnie jej mama. - odpowiedział i westchnął po czym podniósł się z miejsca i spojrzał na mnie. - I boję się, że jeżeli tak po prostu do niej zagadam to może mnie skojarzyć i pomyśleć, że skoro jestem kim jestem to mogę do każdej dziewczyny zagadać... - po tych słowach rzuciłem w niego piłką. - Au ! Za co ?
- Za głupie gadanie. Nie przejmuj się tak wszystkim. Jesteś normalnym chłopakiem, więc czemu jak każdy normalny chłopak nie mógłbyś zagadać do dziewczyny ? Więcej wiary w siebie. Jeżeli naprawdę jest taka wyjątkowa to jestem przekonany, że jej się spodobasz. Po prostu podejdź do niej na jakiejś przerwie gdy będzie sama i się przedstaw. Najlepiej twarzą w twarz, nie kombinuj z jakimiś portalami społecznościowymi. Tylko nie bądź natarczywy i czekaj na jej dalsze kroki. - słowa wylatywały z moich ust niemal z taką samą szybkością jak u Victorii rano. Dlaczego ? I skąd ja w ogóle wziąłem takie mądrości ?
- Wiesz co... Dzięki. - powiedział kędzior i uśmiechnął się do mnie.
- Uśmiechnij się jeszcze tak do niej to zupełnie się zakocha... - dodałem, a ten spojrzał na mnie z lekkim grymasem. - Yyy... To nie znaczy, że jestem gejem ! - usprawiedliwiłem się szybko, a ten tylko się zaśmiał. - Już sobie nie schlebiaj. - rzuciłem w niego poduszką i podniósłszy się podszedłem ponownie do torby pakując ostatnie rzeczy. Zapiąłem torbę i spojrzałem na zegarek. Wskazywał godzinę 5 po południu, więc miałem jeszcze trochę czasu do powrotu rodziców. - I zdawaj relacje jak poszło. - powiedziałem do chłopaka wskazując na niego palcem, a gdy ten pokiwał głową, wyszedłem z pokoju i udałem się po cichu na dół chcąc sprawdzić co robią inni. Miałem już wejść do salonu lecz zatrzymały mnie słowa Harry'ego.
- Ach ten Louis... Jestem ciekawy kiedy zmieni swoje nastawienie choć przez ten weekend miałem wrażenie, że już jest lepiej. Dużo się uśmiechał i w ogóle milszy się zrobił. Ale może to tylko złudzenie...
 Nastała cisza. Z kim on rozmawiał ?


__________________________________________________________________
Przepraszam - tylko tyle powiem, bo nie będę się niczym usprawiedliwiać.
Piszę dalej.  
Kocham
black.character

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że w końcu przypomniałaś sobie o swoich czytelniczkach! Kurcze, jak tutaj widać, że zaczęłaś inaczej pisać - tak dojrzalej! :D Dzisiaj tak skromnie, bo jak wiesz ktoś jutro ma szkołę... Następnym razem się rozpiszę! :D I mam nadzieję, że nie zostawisz nas znowu na rok.
    Pozdrawiam,
    Kinga.

    OdpowiedzUsuń