niedziela, 2 lutego 2014

9.

- Nie wiem dlaczego taki jest... Współczuję Abby, bo ona naprawdę kocha go najmocniej na świecie, a on się jej tak odpłaca. - to była Emily. Czyli uważają, że ranię moją mamę ?
- Drażni mnie też to, że jest taki oschły dla Niall'a. Nie wiem czy on go czymś uraził ? - czyli miałem rację, że nikt o tym nie wie prócz mnie. Skrzywiłem się. Brzydziło mnie to, że oszukuje nie dość moją matkę to jeszcze swoich przyjaciół. 
- Wiesz... Może boli go to, że nigdy swojego biologicznego ojca nie poznał i to dlatego jest taki oschły ? 
- Racja ! Tyle, że on mówi, że żałuje, że nie poznał PRAWDZIWEGO ojca... To mnie też martwi. I do tego twierdzi, że Liam'a kocha bardziej. Dziwne, że o Brooke nie jest zazdrosny... Ale może dlatego, że jest małą dziewczynką, a syn to jednak syn. 
 Nastała cisza... Usłyszałem jak ktoś wzdycha głęboko. Zerknąłem do salonu i zauważyłem jak Emily siada Harry'emu na kolanach.
- Nic nie jesteśmy w stanie zrobić kochanie. On musi chyba jeszcze dorosnąć. Jest w tym trudnym okresie dojrzewania, więc wierzmy, że jeszcze się zmieni i pokaże jaki naprawdę jest Louis.
Na palcach ruszyłem w stronę schodów i podążyłem na górę. Nie mogłem już tego znieść. Pokaże jaki naprawdę jest Louis. Ale który Louis ? Ja czy mój ojciec ? Nie wiedziałem co zrobić... Miałem ochotę wyjść i biec w nieznane, najszybciej jak się da. Ale zrobiłem coś innego. Stanąłem przed drzwiami do pokoju i zapukałem energicznie. Po chwili otworzyła mi ciemnowłosa.
- O Louis, wchodź wchodź. - zaprosiła mnie do środka z uśmiechem lecz ja nie tego chciałem, byłem zbyt nabuzowany.
- Vicky... Mam prośbę. - zacząłem, a ta spojrzała na mnie pytająco. - Proszę, wyjdź ze mną na spacer. Tak po prostu. Bo boję się, że jak wyjdę sam to zrobię coś głupiego. 
 Zauważyłem strach w oczach dziewczyny, ciekawość, a jednocześnie zdziwienie. Lecz nie pytała o nim tylko zbiegła ze mną po schodach i ubrała buty oraz płaszcz.
- Mamo, tato idę z Lou na spacer, będziemy na kolację ! - krzyknęła, a słysząc potwierdzenie z salonu otworzyła frontowe drzwi, a ja wyszedłem tuż za nią. 
 Ruszyliśmy w prawo w stronę parku. Szliśmy szybciej niż normalne osoby na spacerze, a Vicky prawie biegła próbując dotrzymać mi kroku.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi ?! - zapytała nie potrafiąc dłużej wytrzymać, jednocześnie zdyszana i zła. Patrzyła na mnie. Czułem jej spojrzenie na sobie. 
- Po prostu mam już dość ! Mam dość ich oczekiwania na mojego ojca ! - wykrzyczałem to w końcu z siebie po czym usiadłem na krawężniku chodnika. Na ulicach było już ciemno i nie widziałem żadnych osób prócz nas. Zresztą i tak nie przejąłbym się ich opinią. 
- Nie rozumiem. O jakim oczekiwaniu Ty mówisz ? - zapytała po krótkiej chwili widocznie zdezorientowania.
- Mam dość gadaniny jak to jestem podobny do swojego ojca z wyglądu lecz z charakteru jestem "zupełnie inny niż Louis" lub "nie taki jak Louis". - dodałem, by szatynka bardziej zrozumiała co mam na myśli. Podciągnąłem kolana pod brodę i oparłem o nie czoło. Poczułem jak dziewczyna siada obok mnie.
- Co Ty mówisz. Na pewno tak nie jest. Wszyscy kochają Cię takim jaki jesteś. Nie oczekują tego samego Louisa. On jest jedynie w naszych sercach. - po każdym zdaniu dziewczyna robiła dłuższą przerwę tak jakby zastanawiała się jak wszystko ładnie dobrać w słowa. Tyle, że w tym momencie mogła mówić co tylko chciała. Ja wiedziałem jaka jest prawda.
- Vicky. Nie raz już to słyszałem, więc nie wmawiaj mi, że tak nie jest. Myślą, że jeżeli mam jego imię i jestem do niego podobny to będę taki sam jak on. Może potrafiłbym, ale tylko i wyłącznie jeżeli sam bym tego chciał. Bo wiem, że potrafię się zmienić, ale gdy wszyscy wokół patrzą na mnie miarą mojego ojca to nie chcę. Nie chcę dawać in satysfakcji, nie chcę żeby przebywając ze mną czuli, że są wśród starego Louisa. Wtedy czułbym, że nie istnieję. 
 Skończyłem swoją wypowiedź i poczułem, że po policzku spływa mi... łza ? Ja się rozkleiłem ? Kogo ja próbuję oszukać. Próbuję zgrywać twardziela i chama, a prawda jest taka, że potrzebuję czuć się kochanym. 
- Louis. - dziewczyna usiadła bokiem do mnie i dotknęła mojego ramienia. - Po prostu myślę, że Twoja mama mimo to, że ma wujka Niall'era to nie potrafi się przyzwyczaić do tego, że jej pierwszej miłości już nie ma. I dlatego próbuje go odnaleźć w Tobie, bo to Ty jesteś częścią jego. 
 Victoria zaczęła gładzić moje włosy, a ja czułem jak więcej łez spływa po moich policzkach, ale już mnie to nie obchodziło. Przy niej czułem, że mogę być... sobą. I tak, miała racje, jestem synem Abby Horan i Louisa Tomlinsona z krwi i kości i czy tego chcę czy nie to przypominam swego ojca wszystkim, tym bardziej, że bardzo za nim tęsknią. I muszę się do tego przyzwyczaić. 
- Lou. Proszę nie smuć się... - jej błagalny ton głosu sprawiał, że nie potrafiłem jej odmówić. Podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz. W jej piękne oczy, które wywoływały motylki w moim brzuchu. - I nie płacz. - dziewczyna widocznie zdziwiona tym co widzi położyła dłoń na moim policzku i otarła łzy, które zdążyły wypłynąć z oczu. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz od jej dotyku. Czułem, że mam gęsią skórkę, a włosy najeżyły mi się na głowie. 
Wiatr delikatnie wiał, a dodatkowo minusowa temperatura sprawiała, że czułem jak całe moje ciało traci temperaturę. Dodatkowo dłonie miałem całe sine. Poczułem, że czas się zbierać choć naprawdę nie chciałem tracić tej chwili. 
- Dziękuję. - wypowiedziałem patrząc w gwiazdy, gdy nagle dziewczyna podniosła głowę z mojego ramienia i spojrzała na mnie.
- Za co ? - tym razem to ja przeniosłem wzrok na nią i... Sam nie wiedziałem za co chcę jej podziękować. Za to, że jest teraz tutaj ze mną ? Ze to, że się przyjaźnimy ? Za to, że się w ogóle znamy ? Za to, że istnieje ? 
- Za to, że dzisiaj ze mną wyszłaś. Za to, że mogłem się komuś wygadać. Za to, że dzięki Tobie stwierdzam, że może to życie nie jest takie denne. - naprawdę to powiedziałem ? To było trochę głębsze wyznanie. Jednak Vicky się tym za bardzo nie przejęła tylko zaśmiała się uroczo. Podniosła się i podała mi rękę.
- Chodź tu geniuszu. - gdy wstałem ta przytuliła mnie do siebie z całej siły. Zszokowała mnie tym. Nie spodziewałem się tego, a co będzie dalej ? - To ja powinnam Ci podziękować. Za piątek. Gdyby to to...
- Hej hej proszę nie wracajmy do tego. - podniosłem jej brodę, a ta lekko się do mnie uśmiechnęła. - Chodźmy do domu i proszę nikomu nic nie mów o naszej rozmowie.
- No jasne. Tajemnicy dochowam zawsze. - dodała z uśmiechem i ruszyliśmy w stronę domu. 

♦♦♦

 Wybiła godzina 8, wiec zabrałem torbę na dół. Położyłem ją przy drzwiach i poszedłem do salonu gdzie znajdowała sie rodzinka Styles'ów. Gdy Vicky mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i poklepała miejsce obok siebie na kanapie. Uśmiech miała po ojcu. Oczarować mogła nim każdego chłopaka. W tym mnie chyba najbardziej. 
- Co robicie ? - zapytałem patrząc wokół siebie. Harry trzymał laptopa na kolanach, pewnie jakieś sprawy służbowe. Swoją drogą niesamowite jak on potrafi dorośle wyglądać gdy jest skupiony. Z tego co widziałem na zdjęciach to kiedyś był ogromnym śmieszkiem. Zupełnie jak... tata.
- Ja oglądam film, a brakowało mi poduszki, bo mój TATUŚ. - postawiła nacisk jednocześnie patrząc na ojca. - Musiał sobie podłożyć poduszkę pod plecki, wiesz starzeje się i takie tam.
 Gdy kręcony mężczyzna to usłyszał machinalnie rzucił ową poduszką w córkę.
- Auć ! Tato ja nie potrzebuję, kolana Louis'a się do tego lepiej nadadzą. - odrzuciła poduszkę ojcu, a sama położyła swoją głowę tak jak powiedziała na moich kolanach. Uśmiechnęła się szeroko, a ja zacząłem się bawić jej lokami. 
- Tyle, że długo mnie nie będziesz miała, bo zaraz powinna przyjechać mama. - w momencie gdy to powiedziałem, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- Ja otworzę. - Emily podniosła się i poszła w stronę wyjścia. Victoria spojrzała na mnei ze smutną miną.
- Musisz jechać... 
-Niestety. - odpowiedziałem ze smutkiem podnosząc się z miejsca. - Ale wpadnę jeżeli będę mógł i mnie zaprosicie.
- No jasne. Wpadaj kiedy chcesz. - rzekł Harry odkładając swojego laptopa po czym ruszył w stronę drzwi.
- Cześć Bill. - rzuciłem do blondasa, który grał na telefonie, przybijając mu piątkę. - Dzięki za te upojne noce. - dodałem, a ten się zaśmiał. - I pamiętaj, masz dać znać.
- Oczywiście mój guru, od razu napiszę. - dorzucił jeszcze swój firmowy uśmiech i wrócił do gry. 
- Louis skarbie, chodź jedziemy ! - usłyszałem głos mamy dobiegający z daleka i jakieś słowa sprzeciwu państwa Styles'ów, którzy za wszelką cenę chcieli zaprosić rodziców do środka.
- Dzięki Vicky. - zwróciłem się do szatynki, która ustawiła się przede mną z uśmiechem. 
- To ja dziękuję. Widzimy się jutro w szkole. - dodała po czym mnie przytuliła tak mocno jak wtedy na spacerze. Odetchnąłem mocno wyczuwając zapach jej perfum. 
- Do jutra. - dodałem wychodząc z pokoju w stronę wyjścia grze ujrzałem cztery dorosłe osoby.
- Skarbie, tęskniłam za Tobą. - usłyszałem mamę, która od razu ucałowała mnie w policzek i przytuliła do siebie. 
- Jedziemy już ? - zapytałem postanawiając jednak na jakiś czas pozostać w swojej skorupie zimnego drania.
- Już już. Dziękuję jeszcze raz Harry, że zgodziliście się żeby Lou u Was został.
- Żaden problem, wpadajcie kiedy chcecie. Przecież jesteśmy jak rodzina. - dodał posyłając uśmiech mojej mamie, która podeszła do niego ze swoim mężem i pożegnali się z rodzicami dziewczyny w której byłem zakochany.
- Dziękuję, że mogłem tu zostać. - rzuciłem i ucałowałem Emily i podszedłem do Styles'a, który mnie przytulił do siebie.
- Odzywaj się jeżeli będziesz czegoś potrzebował lub gdy będziesz chciał pogadać. - szepnął mi na ucho co mnie trochę zdziwiło, ale pokiwałem głową.
- Cześć. - rzuciłem ostatni raz po czym wyszedłem z rodzicami z domu.


____________________________________________
 Dzisiaj dwa, bo jestem świnią i nie dodawałam nic rok i źle mi z tym i wiem, że już tego nie naprawię i wiem, że mnie opuścili ludzie i wiem, że żadna gadanina tego nie zmieni, wiec po prostu piszę rozdział, bo chcę dokończyć tego bloga ;))
Kocham
black.character

3 komentarze:

  1. Nie sądze by ktoś zapomniał o tym blogu , a tym bardziej o tobie. Opowiadanie jest naprawdę fantastyczne. Dziękuje , że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za ciepłe słowa ;))
      Pozdrawiam
      black.character

      Usuń
  2. Właśnie to mi się podoba - wsparcie bliskich. Przecież gdyby nie oni, człowieka już nie ma... Przyjaźń, to jest coś, co należy doceniać. Ufam, że Louis i Vicky będą o to dbać.
    Szczerze? Nie spodziewałam się, że kiedyś skupię uwagę na czymś innym niż to z kim bohater się zwiąże..
    Cieszę się, że wróciłaś! I cieszę się, że odnowiłyśmy kontakt! Za niedługo przecież miną dwa lata odkąd się poznałyśmy!
    Pozdrawiam,
    Kinga.

    OdpowiedzUsuń